Translate / Tłumacz

czwartek, 28 stycznia 2016

Chyba Wielkanoc się zbliża

Witam

     No właśnie, chyba się zbliża, bo mnie coś w kościach łamie a oczy ciągną do wzorów z kurczaczkami, zajączkami i jajkami. Ale nie, nie, nie myślcie że jednak się przemogłam i przygotuję coś na kiermasz. Jestem twarda w swoich postanowieniach, jak nie robię to nie robię. Jak nie zjem dziesiątego ptasiego mleczka, to nie zjem, bo zjem jedenaste.
     Kredens na razie czeka, bo jak pisałam nie mam gniazdka w piwnicy i szukamy rozgałęziacza przykręcanego do oprawki od żarówki. A tak w ogóle dziękuję Wam kochane za wszystkie miłe słowa, bardzo się przydają w walce ze starą farbą na kredensie. Dodałyście mi wiary, że może jednak mi się uda.
     Trochę wróciłam do szydełka, zrobiłam śliczną serwetkę, ale jej nie pokażę, bo sprułam. Dlaczego? A dlatego, że mimo że robiłam ściśle według wzoru to bardzo mi się pofałdowała. Nic nie dało wypranie, naciągnięcie, wyprasowanie, normalnie zrobiła się kryza. No i w przypływie złości sprułam. Ale pokażę inną, mniejszą, trochę brzydszą, niestety.




Zrobiłam też już pierwszą pisankę na kanwie plastikowej, podkleiłam filcem, powstaną też następne, bo bardzo mi si podobają. Na razie jest ta jedna.
Co raz bardziej się przekonuję do plastikowej kanwy, wiem ze nie tak dawno bluźniłam na nią, no cóż, wiecie kto tylko nie zmienia zdania hi hi .



      A na zakończenie Miecia obserwująca patyczaki. No właśnie, nasze zwierzątka rosną, a mamy ich dziewięć,  a było ponad sto, dwa duże i siedem mniejszych. Trzeba będzie im zmienić terrarium, bo jeszcze trochę i z tego małego wylezą. A mówił mi pan z zoologicznego, że nie wolno dopuścić aby jakiś patyczak się uwolnił, bo zeżre kwiatki w doniczkach. Fakt, ze u mnie miał by co jeść i by pewnie pękł, ale trochę szkoda,  kwiatków nie patyczaka łakomczucha.

Kończę, bo mi się kalafior gotuje, a jestem głodna jak wilk :)
Życzę Wam mniej deszczu a więcej słonka, pa.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Z zupełnie innej beczki

Witam

    Coś mi ostatnio siadł laptop i przez to nie byłam zbyt częstym gościem na blogu. Dzisiaj jak wreszcie weszłam to aż szczęka mi opadła, tak dużo miałam do oglądania. Oglądałam, oglądałam i jeszcze wszystkiego nie obejrzałam, ale mam czas.
    A co u mnie? No cóż, w tym roku stwierdziłam, że daję na luz i nie przygotowuję się na kiermasz wielkanocny. Nie dam rady, trudno, będę jedynie zwykłym oglądaczem. Ale oczywiście kartki świąteczne będę robić, bo wiem że znajomi czekają. A teraz robię zaległe nagrody za jakieś  zgadywanki, robię szydełkowe serwetki, ale to pokażę później, bo aktualnie się suszą.
Ale... nie próżnuję. Otóż dawno temu moja świętej pamięci teściowa obiecała, że będę mogła wziąć sobie kuchenny kredens. Niestety przez wiele lat nie miałam gdzie go postawić, ale w końcu stwierdziłam że muszę go zabrać, a miejsce jakoś się znajdzie. No i kredens od pół roku jest w mojej piwnicy i schnie, bo stał w nieogrzewanym domu. Oprócz tego że sechł, to jeszcze nabierał mocy urzędowej, która jest bardzo potrzebna do odnawiania. Jak na razie zdarłam pierwszą warstwę farby przy użyciu płynu zmiękczającego i strasznie śmierdzącego. Miałam maseczkę na twarzy, ale i tak musiałam szybko uciekać z piwnicy, bo bym zdechła. Teraz muszę kredens potraktować szlifierką, którą dostałam na dzień kobiet od mego męża. Tylko nikt z architektów nie pomyślał, że w piwnicy też przydałyby się gniazdka, a tak długiego przedłużacza żeby ciągnąć z drugiego piętra do piwnicy to nie mam. Potem trzeba będzie porządnie umyć, poczekać jak wyschnie i następnie malować.
 Kiedyś myślałam aby go pomalować na biało i do tego białe szafki, ale że lubię kolor niebieski, to wymyśliłam, że szafki będą białe a kredens jaśniutko niebieski i będzie pięknie jak w niebie. Kiedy to będzie, to tylko diabli wiedzą, bo nawet ja nie mam takiej wiedzy.
Dobra, może starczy tego gadania a pora pokazać jak kredens wygląda teraz, nie jest zbyt atrakcyjny, bo to taki zwykły kuchenny z lat pięćdziesiątych ale jak zrobię... to może mucha nie usiądzie hi hi.






Szyby były malowane w owoce, farba trochę zlazła, ale bardzo chciałabym odnowić te szybki, tylko nie wiem czy mi się uda bo aż takich zdolności to ja nie mam.Oczywiście gałki też będą inne, już nawet mam kupione. Tak więc dziewczyny, trzymajcie kciuki aby mi się udało i abym nie straciła chęci i zapału.
    A oprócz tego spacerujemy po oświetlonej świątecznie Warszawie, pijemy gorącą czekoladę.





Pałac Prezydencki w nocnej odsłonie


A tu może kiedyś przenocuję - Hotel Bristol, he he marzenie.
    A, przypomniało mi się, muszę Wam coś pokazać, bo ja jestem zachwycona. Otóż będąc u mojej siostry zobaczyłam coś pięknego na tarasie. Jest to choinka zrobiona przez mojego szwagra i pomyślałam, że podobną tylko mniejszą chciałabym na swój balkon.



Normalnie genialne w swej prostocie. A do tego znalazłam w przedpokoju takie dwa cudne anioły, mam cały rok na pomyślenie o zrobieniu podobnych.


Ale się rozgadałam, chyba skończę bo już mnie palce bolą od tego gadania.
   Trzymajcie się cieplutko w te roztopy  i nie dajcie się przeziębieniom. Miód, malina i ciepłe skarpety, pamiętajcie, pa.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

"Wośpowe" robótki

Witam

    Ale mnie tu dawno nie było, już chyba zapomniałyście, że ktoś taki istnieje. Ano istnieję i działam, działam. Tylko ten czas nie chce się wydłużyć, a tak prosiłam Mikołaja o dodatkowe godziny w prezencie. No cóż, widocznie za dużo miał takich zamówień.
    Chciałabym bardzo, bardzo, bardzo podziękować za cudowne, sympatyczne i pełne ciepła życzenia świąteczne i noworoczne. Jesteście cudowne i kochane.
    W święta jak to w święta, gotowanie, pieczenie, sprzątanie, nawet nie miałam czasu aby zrobić stroik na stół, więc była tylko prosta świeca. Ale to też miało swój urok. Co Mikołaj przyniósł, jak już mówiłam czasu  nie przyniósł, ale otrzymałam płytę Stanisławy Celińskiej "Atramentowa". Uwielbiam tę aktorkę, a teraz uwielbiam ją jako pieśniarkę. Tak, pieśniarkę, nie piosenkarkę, bo w jej piosenkach można się zatracić, zasłuchać i utonąć w głosie, w muzyce, w słowach. Tak jak napisała w prowadzeniu do płyty :

              "W świecie hałasu i szybko biegnącego czasu, pragniemy zatrzymać się na chwilę i zadać sobie
                parę ważnych pytań dotyczących Boga, miłości, samotności. Chcemy o tym z kimś
                porozmawiać. Porozmawiać szeptem."

"Nie strasz"

"Nie strasz, od dawna się nie boję,
Zobacz - wichura, a ja stoję,
Spokój soczysty jest tak
jak cierpki był strach,
mój strach - życie moje.
Mogłeś mnie jednym zetrzeć gestem,
Kiedyś. Lecz to już inna przestrzeń.
Z drobnych supełków byłam cała,
lecz się wydostałam. Jestem."

    Zaraz po świętach wzięłam się po raz czwarty za Madonnę i jeżeli ktoś zamówi jeszcze jedną, to zacznę wyć, w dzień i w nocy, trudno !!!!!
A tak poza tym, to udziergałam dwie kartki na WOŚP, w sumie dałam więcej, bo miałam parę starszych kartek, więc ich nie będę pokazywać.
Oprócz tego jak co roku malowałam buziole dzieciom, w tym roku wzięcie miały motylki w niebieskościach i Pierroty. Muszę prawdziwą złotą farbę kupić i złote cienie do powiek. Zdjęć z malowania nie mam, chyba że wstawią na stronie naszej szkoły, to może ściągnę, ale za to dam zdjęcia kartek.





    Pogoda dzisiaj u nas PASKUDNA, pada, ślisko, ciemno. Tylko zrobić herbatę z prądem, okryć się kocem, wziąć książkę do ręki i tak siedzieć cały dzień, tylko szkoda, że nie mam kominka, chyba świeczkę zapalę.
Na potwierdzenie moich słów zdjęcie znudzonej Mieci



Mimo wszystko, trza się brać za jakąś robotę, bo samo się nie zrobi.
Trzymajcie się cieplutko i suchutko, pa.