Witam
Coś mi ostatnio siadł laptop i przez to nie byłam zbyt częstym gościem na blogu. Dzisiaj jak wreszcie weszłam to aż szczęka mi opadła, tak dużo miałam do oglądania. Oglądałam, oglądałam i jeszcze wszystkiego nie obejrzałam, ale mam czas.
A co u mnie? No cóż, w tym roku stwierdziłam, że daję na luz i nie przygotowuję się na kiermasz wielkanocny. Nie dam rady, trudno, będę jedynie zwykłym oglądaczem. Ale oczywiście kartki świąteczne będę robić, bo wiem że znajomi czekają. A teraz robię zaległe nagrody za jakieś zgadywanki, robię szydełkowe serwetki, ale to pokażę później, bo aktualnie się suszą.
Ale... nie próżnuję. Otóż dawno temu moja świętej pamięci teściowa obiecała, że będę mogła wziąć sobie kuchenny kredens. Niestety przez wiele lat nie miałam gdzie go postawić, ale w końcu stwierdziłam że muszę go zabrać, a miejsce jakoś się znajdzie. No i kredens od pół roku jest w mojej piwnicy i schnie, bo stał w nieogrzewanym domu. Oprócz tego że sechł, to jeszcze nabierał mocy urzędowej, która jest bardzo potrzebna do odnawiania. Jak na razie zdarłam pierwszą warstwę farby przy użyciu płynu zmiękczającego i strasznie śmierdzącego. Miałam maseczkę na twarzy, ale i tak musiałam szybko uciekać z piwnicy, bo bym zdechła. Teraz muszę kredens potraktować szlifierką, którą dostałam na dzień kobiet od mego męża. Tylko nikt z architektów nie pomyślał, że w piwnicy też przydałyby się gniazdka, a tak długiego przedłużacza żeby ciągnąć z drugiego piętra do piwnicy to nie mam. Potem trzeba będzie porządnie umyć, poczekać jak wyschnie i następnie malować.
Kiedyś myślałam aby go pomalować na biało i do tego białe szafki, ale że lubię kolor niebieski, to wymyśliłam, że szafki będą białe a kredens jaśniutko niebieski i będzie pięknie jak w niebie. Kiedy to będzie, to tylko diabli wiedzą, bo nawet ja nie mam takiej wiedzy.
Dobra, może starczy tego gadania a pora pokazać jak kredens wygląda teraz, nie jest zbyt atrakcyjny, bo to taki zwykły kuchenny z lat pięćdziesiątych ale jak zrobię... to może mucha nie usiądzie hi hi.
Szyby były malowane w owoce, farba trochę zlazła, ale bardzo chciałabym odnowić te szybki, tylko nie wiem czy mi się uda bo aż takich zdolności to ja nie mam.Oczywiście gałki też będą inne, już nawet mam kupione. Tak więc dziewczyny, trzymajcie kciuki aby mi się udało i abym nie straciła chęci i zapału.
A oprócz tego spacerujemy po oświetlonej świątecznie Warszawie, pijemy gorącą czekoladę.
Pałac Prezydencki w nocnej odsłonie
A tu może kiedyś przenocuję - Hotel Bristol, he he marzenie.
A, przypomniało mi się, muszę Wam coś pokazać, bo ja jestem zachwycona. Otóż będąc u mojej siostry zobaczyłam coś pięknego na tarasie. Jest to choinka zrobiona przez mojego szwagra i pomyślałam, że podobną tylko mniejszą chciałabym na swój balkon.
Normalnie genialne w swej prostocie. A do tego znalazłam w przedpokoju takie dwa cudne anioły, mam cały rok na pomyślenie o zrobieniu podobnych.
Ale się rozgadałam, chyba skończę bo już mnie palce bolą od tego gadania.
Trzymajcie się cieplutko w te roztopy i nie dajcie się przeziębieniom. Miód, malina i ciepłe skarpety, pamiętajcie, pa.
Coś mi ostatnio siadł laptop i przez to nie byłam zbyt częstym gościem na blogu. Dzisiaj jak wreszcie weszłam to aż szczęka mi opadła, tak dużo miałam do oglądania. Oglądałam, oglądałam i jeszcze wszystkiego nie obejrzałam, ale mam czas.
A co u mnie? No cóż, w tym roku stwierdziłam, że daję na luz i nie przygotowuję się na kiermasz wielkanocny. Nie dam rady, trudno, będę jedynie zwykłym oglądaczem. Ale oczywiście kartki świąteczne będę robić, bo wiem że znajomi czekają. A teraz robię zaległe nagrody za jakieś zgadywanki, robię szydełkowe serwetki, ale to pokażę później, bo aktualnie się suszą.
Ale... nie próżnuję. Otóż dawno temu moja świętej pamięci teściowa obiecała, że będę mogła wziąć sobie kuchenny kredens. Niestety przez wiele lat nie miałam gdzie go postawić, ale w końcu stwierdziłam że muszę go zabrać, a miejsce jakoś się znajdzie. No i kredens od pół roku jest w mojej piwnicy i schnie, bo stał w nieogrzewanym domu. Oprócz tego że sechł, to jeszcze nabierał mocy urzędowej, która jest bardzo potrzebna do odnawiania. Jak na razie zdarłam pierwszą warstwę farby przy użyciu płynu zmiękczającego i strasznie śmierdzącego. Miałam maseczkę na twarzy, ale i tak musiałam szybko uciekać z piwnicy, bo bym zdechła. Teraz muszę kredens potraktować szlifierką, którą dostałam na dzień kobiet od mego męża. Tylko nikt z architektów nie pomyślał, że w piwnicy też przydałyby się gniazdka, a tak długiego przedłużacza żeby ciągnąć z drugiego piętra do piwnicy to nie mam. Potem trzeba będzie porządnie umyć, poczekać jak wyschnie i następnie malować.
Kiedyś myślałam aby go pomalować na biało i do tego białe szafki, ale że lubię kolor niebieski, to wymyśliłam, że szafki będą białe a kredens jaśniutko niebieski i będzie pięknie jak w niebie. Kiedy to będzie, to tylko diabli wiedzą, bo nawet ja nie mam takiej wiedzy.
Dobra, może starczy tego gadania a pora pokazać jak kredens wygląda teraz, nie jest zbyt atrakcyjny, bo to taki zwykły kuchenny z lat pięćdziesiątych ale jak zrobię... to może mucha nie usiądzie hi hi.
Szyby były malowane w owoce, farba trochę zlazła, ale bardzo chciałabym odnowić te szybki, tylko nie wiem czy mi się uda bo aż takich zdolności to ja nie mam.Oczywiście gałki też będą inne, już nawet mam kupione. Tak więc dziewczyny, trzymajcie kciuki aby mi się udało i abym nie straciła chęci i zapału.
A oprócz tego spacerujemy po oświetlonej świątecznie Warszawie, pijemy gorącą czekoladę.
Pałac Prezydencki w nocnej odsłonie
A tu może kiedyś przenocuję - Hotel Bristol, he he marzenie.
A, przypomniało mi się, muszę Wam coś pokazać, bo ja jestem zachwycona. Otóż będąc u mojej siostry zobaczyłam coś pięknego na tarasie. Jest to choinka zrobiona przez mojego szwagra i pomyślałam, że podobną tylko mniejszą chciałabym na swój balkon.
Normalnie genialne w swej prostocie. A do tego znalazłam w przedpokoju takie dwa cudne anioły, mam cały rok na pomyślenie o zrobieniu podobnych.
Ale się rozgadałam, chyba skończę bo już mnie palce bolą od tego gadania.
Trzymajcie się cieplutko w te roztopy i nie dajcie się przeziębieniom. Miód, malina i ciepłe skarpety, pamiętajcie, pa.