Witam
Spojrzałam na datę ostatniego mojego wpisu i się przeraziłam. Rany Julek, jak da dawno nie pisałam. Ale wiecie jak to jest, praca dom, praca dom, w wolnej chwili trzeba dom odszamanić i odszczurzyć, hi hi. A właśnie, chciałabym bardzo serdecznie podziękować Wam wszystkim za miłe słowa wsparcia względem pracy.
No właśnie, ostatnio z dzieciakami byliśmy na wycieczce w gospodarstwie "Dynioland". Hodują tam takie gatunki dyń, o których nigdy nie słyszałam, podobno jest tych gatunków 100. Dzieci szalały po słomianym labiryncie, właziły na bele słomy, karmiły zwierzęta, strzelały z łuku, a potem z apetytem zajadały zupę dyniową i kiełbaskę z grilla. Oczywiście wszystkie zaopatrzyłyśmy się w dynie do gotowania, do pieczenia.
To są afrykańskie tykwy, z których można robić łyżki, naczynia.
Ta dynia ma kształt fotela, mieści się na niej piątka dzieci.
Ja też tak wyglądam jak schodzę z huśtawki, albo z karuzeli, hi hi
Nie które dynie wyglądają jak jakieś wrzody, albo narośle, ale podobno są pyszne.
A tu mam pytanie zagadkę - co to jest za gatunek dyni i co można z niej zrobić. Wśród osób, które prawidłowo odpowiedzą wylosuję jedną, której podaruję coś niespodziankowego.
Cały czas przygotowuję hafty na kiermasz, z powodu braku czasu robię ostatnio hafty jednokolorowe, które po prostu szybciej się robi. Ale też muszę zacząć robić coś kolorowego, żeby nie było nudno.
Znowu mi się "przewróciły" zdjęcia, przepraszam.
Jak za pewne wszyscy wiedzą, dzisiejszej nocy miało miejsce całkowite zaćmienie księżyca. Nie chciało mi się siedzieć całej nocy, więc nastawiłam budzik, najpierw na drugą, ale księżyc był za blokiem, więc nastawiłam na czwartą. I wtedy zobaczyłam, co prawda już nie było całkowite, ale jeszcze spora część księżyca była zasłonięta. Obudziłam syna aby to cudo kosmosu zobaczył, a jak zobaczył to powiedział - do zobaczenia za 18 lat i spał dalej.
Zrobiłam zdjęcia, ale proszę nie patrzcie na jakość, bo aparat nie taki, oko nie takie i godzina nie ludzka.
Dużo zdjęć dzisiaj dałam, ale wiecie, jak mnie nie ma to nie ma, a jak już jestem to na całego.
No to Kochane, do następnego razu, mam nadzieję że będę już szybciej i z jakimś większym haftem, bo za takie maleństwa, to w końcu wylecę z blogosfery, hi hi.
Trzymajcie się cieplutko, bo jakiś zimny front idzie, a kaloryfery jeszcze zimne, pa.
Spojrzałam na datę ostatniego mojego wpisu i się przeraziłam. Rany Julek, jak da dawno nie pisałam. Ale wiecie jak to jest, praca dom, praca dom, w wolnej chwili trzeba dom odszamanić i odszczurzyć, hi hi. A właśnie, chciałabym bardzo serdecznie podziękować Wam wszystkim za miłe słowa wsparcia względem pracy.
No właśnie, ostatnio z dzieciakami byliśmy na wycieczce w gospodarstwie "Dynioland". Hodują tam takie gatunki dyń, o których nigdy nie słyszałam, podobno jest tych gatunków 100. Dzieci szalały po słomianym labiryncie, właziły na bele słomy, karmiły zwierzęta, strzelały z łuku, a potem z apetytem zajadały zupę dyniową i kiełbaskę z grilla. Oczywiście wszystkie zaopatrzyłyśmy się w dynie do gotowania, do pieczenia.
To są afrykańskie tykwy, z których można robić łyżki, naczynia.
Ta dynia ma kształt fotela, mieści się na niej piątka dzieci.
A ta dynia waży 400 kg i hodowana jest na konkurs. Pytałam jak ją przenoszą na samochód, bo mimo że jest ciężka, to jest bardzo delikatna. Pan powiedział, że zakładają na nią szerokie pasy i dźwigiem bardzo delikatnie podnoszą. I to się nazywa koronkowa robota.
Ja też tak wyglądam jak schodzę z huśtawki, albo z karuzeli, hi hi
Nie które dynie wyglądają jak jakieś wrzody, albo narośle, ale podobno są pyszne.
A tu mam pytanie zagadkę - co to jest za gatunek dyni i co można z niej zrobić. Wśród osób, które prawidłowo odpowiedzą wylosuję jedną, której podaruję coś niespodziankowego.
Cały czas przygotowuję hafty na kiermasz, z powodu braku czasu robię ostatnio hafty jednokolorowe, które po prostu szybciej się robi. Ale też muszę zacząć robić coś kolorowego, żeby nie było nudno.
Znowu mi się "przewróciły" zdjęcia, przepraszam.
Jak za pewne wszyscy wiedzą, dzisiejszej nocy miało miejsce całkowite zaćmienie księżyca. Nie chciało mi się siedzieć całej nocy, więc nastawiłam budzik, najpierw na drugą, ale księżyc był za blokiem, więc nastawiłam na czwartą. I wtedy zobaczyłam, co prawda już nie było całkowite, ale jeszcze spora część księżyca była zasłonięta. Obudziłam syna aby to cudo kosmosu zobaczył, a jak zobaczył to powiedział - do zobaczenia za 18 lat i spał dalej.
Zrobiłam zdjęcia, ale proszę nie patrzcie na jakość, bo aparat nie taki, oko nie takie i godzina nie ludzka.
Dużo zdjęć dzisiaj dałam, ale wiecie, jak mnie nie ma to nie ma, a jak już jestem to na całego.
No to Kochane, do następnego razu, mam nadzieję że będę już szybciej i z jakimś większym haftem, bo za takie maleństwa, to w końcu wylecę z blogosfery, hi hi.
Trzymajcie się cieplutko, bo jakiś zimny front idzie, a kaloryfery jeszcze zimne, pa.