Translate / Tłumacz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Różowa panienka i dalsza część wycieczki

Witam


     Jestem, wróciłam z wyjazdu, zrobiłam już cztery prania, przejrzałam kwiaty na balkonie, a właściwie to co z nich zostało. I to wcale nie przez brak podlewania, tylko przez ten wszechobecny upał.
     Przez trzy tygodnie byłam u taty, myślałam że nabijemy kilometrów na rowerach, a przez te upały wyciągaliśmy rowery dopiero po dziewiętnastej. W domu było o wiele chłodniej niż na zewnątrz. Gdy się wychodziło na dwór, to tak jak by się do piekarnika wchodziło. Cała roślinność na polach marniała w oczach. Nasz starusieńki pies ledwo chodził, biedaczek nie wiedział gdzie się schować. Kończyło się na rozklapianiu na ziemi i wsadzaniu pyska w zielsko.
     No, ale żebyście nie myślały, że nic nie robiłam, tylko zdychałam, to pokażę ostatnią pracę jaką wyhafciłam. Dostałam od koleżanki materiał w różowe paski. W pierwszej chwili pomyślałam, jejku co ja z tego zrobię, ale potem przyszła myśl, że mogą być fajne poduchy. No i tak powstał pierwszy haft na różowiaste poduszkowce.






Mam nadzieję, że jakoś to będzie wyglądać, a może za dużo tego różowego, może będzie za mdło. W praniu się okaże.
      W czasie pobytu u taty, byliśmy na wycieczce w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, wspominałam o tym w poprzednim wpisie. Teraz chciałabym pokazać Wam zdjęcia w innych sal wystawowych.
Była wystawa tkanin batikowych, niektóre tkaniny miały sto lat.




W sali opowiadającej o łódzkim przemyśle włókienniczym, mogliśmy obejrzeć bardzo stare projekty wzorów nanoszonych na tkaniny.




Powiem Wam, że nie jedna tkanina z takimi wzorami miałaby dzisiaj wzięcie. Żałuję, że więcej zdjęć nie zrobiłam, ale to chyba dlatego, że oglądając zapomniałam o aparacie.
     Można było też obejrzeć dywany ze słynnej łódzkiej fabryki Dywilan. Pamiętam, że moja mama, która uczyła plastyki i prac ręcznych, załatwiła z tego zakładu dla szkoły wielkie wory resztek wełny. Te resztki nie raz miały po pięć metrów długości. Robiliśmy potem z tego gobeliny, dywaniki, a nawet i swetry. Super była ta wełna, miała świetne kolory, tylko miała jeden feler, bardzo gryzła.


Pamiętacie takie kapy, często leżały na łóżkach, na nich siedziały lalki w falbaniastych sukniach, albo wisiały na ścianach i zasłaniały plamy na ścianach.



Tu była odwzorowana izba w mieszkaniu robotnika. Kiedyś to były zwykłe przedmioty codziennego użytku, teraz to modne gadżety.





Maszyna tkalnicza, robiła straszny hałas.


A to jest ręczna  maszyna dziewiarska, na której robiło się swetry. Na takiej maszynie pracowałam w swojej pierwszej pracy. Szybko się na niej robiło, tylko bolały ręce. Najgorzej gdy trafiła się marudna klientka, która do tego miała 150 cm obwodu. Kiedyś mi się taka trafiła, trzy razy przerabiałam jej sweter, i to nie dlatego że był na nią nie dobry, tylko dlatego że ściągacz jej się nie podobał, że pliska była za wąska. Gdybym ją wtedy udusiła, to bym już wyszła na wolność.


I tak, proszę kochanej wycieczki, na prawo beczki, na lewo beczki proszę wycieczki. Dziękuję bardzo za uwagę, mam nadzieję że Was nie zanudziłam. Jeśli nie, to może kiedyś zorganizuję kolejną wycieczkę.

Życzę wszystkim miłego tygodnia i mniejszych upałów, pa

piątek, 7 sierpnia 2015

Z nici Ariadny

dobre hafty tylko u ariadny elo. wystawa była kiepska. nie polecam elo. w kinie było cool ale pewne gerlsy klepały kopytami o nogi. popsuły najlepszą scenę z całego filmu. no nic. hańba im po wieki elo. później zdarłam klapka i mi klej w torbie puścił. osobiście kleju nie polecam 2/10 elo.
na koniec wróciliśmy do hausa elo. nakarmiłam piesa i porozmawiałam z grandfaderem. moje syniątko odwalało radoche kiedy lałam go wunszem. nie rozumiem tego dzieciucha elo.
Pozdro 600
Dorasiątko.


To wpisał mój znudzony synalek, kiedy ja rozmawiałam namiętnie z mężusiem. Miałam to skasować, ale Maciek błagał na kolanach abym tego nie robiła, więc zostawiłam. Chyba nam od tego upału zaczyna odwalać, straszne. I do tego jakaś mucha mi tu nad głową lata.
      Z tymi klapkami to prawda, tylko że nie zdarłam a klej mi puścił i nagle  miałam podeszwę osobno i wkładkę osobno. Normalnie od upału klapki mi się rozkleiły, masakra.
Ale właściwie to nie o muchach chciałam pisać, tylko o tym, że wczoraj wybraliśmy się do Łodzi do Muzeum Włókiennictwa, wiadomo jak to w Łodzi. W odróżnieniu od mojego syna, jestem zachwycona wystawami. Przede wszystkim pojechałam tam, aby zobaczyć V Ogólnopolską Wystawę Rękodzieła Artystycznego.



Swoje prace  wystawiało 195 artystów amatorów z całej Polski. Prac było ponad 500, więc bylo co oglądać. Prace wykonywane były w różnych technikach - haft krzyżykowy, haft richelieu, haft płaski, koronki klockowe i filetowe, frywolitka. Dzianiny na drutach, koronki szydełkowe. Haft strukturalny, temari, mereżka, haft ze Schwalm, toledo, koronka igłowa i pętelkowa, patchwork, makrama, arabeska. Były serwety, obrusy, firanki, bluzki, parasolki, czapeczki, biżuteria. Dla każdego coś dobrego.
A teraz porcja zdjęć, a jest co oglądać.









Nie które zdjęcia ciężko było zrobić, ponieważ odbijało się słońce padające z okien, a że są to stare hale fabryczne, więc tych okien jest bardzo dużo.











Wybrałam tylko parę prac, bo inaczej mój wpis miałby z pięć stron, a chciałabym jeszcze Wam pokazać jedną salę w muzeum. Jest to sala z modą od XIX wieku do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Aż się łezka zakręciła w oku, gdy oglądałam te wywatowane ramiona, albo za duże koszule, po prostu cudo, zresztą zobaczcie same







Dobrze, że moda się zmieniła. Jak ja mogłam przy swoim "dużym" wzroście nosić za duże swetry, długie aż do połowy ud, albo spodnie piramidy. Brrrrrrr
To była mała wycieczka po muzeum, w następnym wpisie będzie kolejna wycieczka.

Witam w swych progach Krysię M, bardzo mi miło.
Dziękuję dziewczyny za komentarze pod poprzednim wpisem, miło mi, że choć troszkę tęskniłyście za mną :)

Życzę wszystkim obniżenia temperatury na zewnątrz, a podwyższenia w robótkach, pa.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Moja Łódź

Witam

    No, mogę już pokazać co zrobiłam dla Dusi. Prawdę mówiąc nie mam czym się chwalić, bo są to drobniutkie hafty, ale z tego co wiem to się chyba Dusi podobały. Trochę mi to czasu zajęło, bo między haftami miałam remont, potem drugi remont, wyjazdy, wycieczki.
    Pierwszy hafcik to są maki, które już kiedyś pokazywałam, ale cóż pokaże jeszcze raz, a co tam...


Kolejne hafciki robiłam pod wpływem chwili. Na przykład gdy miałam ochotę na lody


A ten, gdy naszła mnie nostalgia i miałam romantyczny nastrój



     Wczoraj wybraliśmy się do Łodzi, aby trochę pochodzić, pozwiedzać. Chodzić chodziliśmy, ale ze zwiedzania wyszła tak zwana kicha. A to dlatego, że moi panowie jak weszli do antykwariatu z książkami tak wsiąkli i to na bardzo długo. No i okazało się, że jest zbyt późno i wszystkie muzea były pozamykane.         Ale porobiłam parę zdjęć w trakcie spaceru i powiem Wam, że Łódź jest pięknym miastem tylko zaniedbanym. Chociaż ostatnio odnowiono ulicę Piotrkowską i powiem, że wygląda teraz świetnie.  Ale ja uwielbiam patrzeć na górę kamienic. Dostrzegam wtedy dużo ciekawych detali, zwłaszcza że w Łodzi wszystkie stare kamienice są oryginalne.



Zapalacz gazowych latarni



Wiele takich zachwycających bram jest na Piotrkowskiej





Plac Wolności i pomnik Tadeusza Kościuszki




Kolejna brama i podwórko przerobione na restauracje, tutaj meksykańską



Kościół Garnizonowy przy placu Wolności




     Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam Was do odwiedzenia miasta nad rzeką Łódką i tu ciekawostka. To jest chyba jedyna rzeka w Polsce, która płynie pod miastem podziemnymi kanałami.
     Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem, w którym pokazywałam kamienne obciążniki. Kupiłam biały i niebieski kordonek i będę robiła kolejne obciążniki, chyba to już jakaś choroba, albo cóś...

    I tym kamienno- łódzkim akcentem kończę i serdecznie Was pozdrawiam, pa