Witam
Jestem, wróciłam z wyjazdu, zrobiłam już cztery prania, przejrzałam kwiaty na balkonie, a właściwie to co z nich zostało. I to wcale nie przez brak podlewania, tylko przez ten wszechobecny upał.
Przez trzy tygodnie byłam u taty, myślałam że nabijemy kilometrów na rowerach, a przez te upały wyciągaliśmy rowery dopiero po dziewiętnastej. W domu było o wiele chłodniej niż na zewnątrz. Gdy się wychodziło na dwór, to tak jak by się do piekarnika wchodziło. Cała roślinność na polach marniała w oczach. Nasz starusieńki pies ledwo chodził, biedaczek nie wiedział gdzie się schować. Kończyło się na rozklapianiu na ziemi i wsadzaniu pyska w zielsko.
No, ale żebyście nie myślały, że nic nie robiłam, tylko zdychałam, to pokażę ostatnią pracę jaką wyhafciłam. Dostałam od koleżanki materiał w różowe paski. W pierwszej chwili pomyślałam, jejku co ja z tego zrobię, ale potem przyszła myśl, że mogą być fajne poduchy. No i tak powstał pierwszy haft na różowiaste poduszkowce.
Mam nadzieję, że jakoś to będzie wyglądać, a może za dużo tego różowego, może będzie za mdło. W praniu się okaże.
W czasie pobytu u taty, byliśmy na wycieczce w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, wspominałam o tym w poprzednim wpisie. Teraz chciałabym pokazać Wam zdjęcia w innych sal wystawowych.
Była wystawa tkanin batikowych, niektóre tkaniny miały sto lat.
W sali opowiadającej o łódzkim przemyśle włókienniczym, mogliśmy obejrzeć bardzo stare projekty wzorów nanoszonych na tkaniny.
Powiem Wam, że nie jedna tkanina z takimi wzorami miałaby dzisiaj wzięcie. Żałuję, że więcej zdjęć nie zrobiłam, ale to chyba dlatego, że oglądając zapomniałam o aparacie.
Można było też obejrzeć dywany ze słynnej łódzkiej fabryki Dywilan. Pamiętam, że moja mama, która uczyła plastyki i prac ręcznych, załatwiła z tego zakładu dla szkoły wielkie wory resztek wełny. Te resztki nie raz miały po pięć metrów długości. Robiliśmy potem z tego gobeliny, dywaniki, a nawet i swetry. Super była ta wełna, miała świetne kolory, tylko miała jeden feler, bardzo gryzła.
Pamiętacie takie kapy, często leżały na łóżkach, na nich siedziały lalki w falbaniastych sukniach, albo wisiały na ścianach i zasłaniały plamy na ścianach.
Tu była odwzorowana izba w mieszkaniu robotnika. Kiedyś to były zwykłe przedmioty codziennego użytku, teraz to modne gadżety.
Maszyna tkalnicza, robiła straszny hałas.
A to jest ręczna maszyna dziewiarska, na której robiło się swetry. Na takiej maszynie pracowałam w swojej pierwszej pracy. Szybko się na niej robiło, tylko bolały ręce. Najgorzej gdy trafiła się marudna klientka, która do tego miała 150 cm obwodu. Kiedyś mi się taka trafiła, trzy razy przerabiałam jej sweter, i to nie dlatego że był na nią nie dobry, tylko dlatego że ściągacz jej się nie podobał, że pliska była za wąska. Gdybym ją wtedy udusiła, to bym już wyszła na wolność.
I tak, proszę kochanej wycieczki, na prawo beczki, na lewo beczki proszę wycieczki. Dziękuję bardzo za uwagę, mam nadzieję że Was nie zanudziłam. Jeśli nie, to może kiedyś zorganizuję kolejną wycieczkę.
Życzę wszystkim miłego tygodnia i mniejszych upałów, pa
Jestem, wróciłam z wyjazdu, zrobiłam już cztery prania, przejrzałam kwiaty na balkonie, a właściwie to co z nich zostało. I to wcale nie przez brak podlewania, tylko przez ten wszechobecny upał.
Przez trzy tygodnie byłam u taty, myślałam że nabijemy kilometrów na rowerach, a przez te upały wyciągaliśmy rowery dopiero po dziewiętnastej. W domu było o wiele chłodniej niż na zewnątrz. Gdy się wychodziło na dwór, to tak jak by się do piekarnika wchodziło. Cała roślinność na polach marniała w oczach. Nasz starusieńki pies ledwo chodził, biedaczek nie wiedział gdzie się schować. Kończyło się na rozklapianiu na ziemi i wsadzaniu pyska w zielsko.
No, ale żebyście nie myślały, że nic nie robiłam, tylko zdychałam, to pokażę ostatnią pracę jaką wyhafciłam. Dostałam od koleżanki materiał w różowe paski. W pierwszej chwili pomyślałam, jejku co ja z tego zrobię, ale potem przyszła myśl, że mogą być fajne poduchy. No i tak powstał pierwszy haft na różowiaste poduszkowce.
Mam nadzieję, że jakoś to będzie wyglądać, a może za dużo tego różowego, może będzie za mdło. W praniu się okaże.
W czasie pobytu u taty, byliśmy na wycieczce w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, wspominałam o tym w poprzednim wpisie. Teraz chciałabym pokazać Wam zdjęcia w innych sal wystawowych.
Była wystawa tkanin batikowych, niektóre tkaniny miały sto lat.
W sali opowiadającej o łódzkim przemyśle włókienniczym, mogliśmy obejrzeć bardzo stare projekty wzorów nanoszonych na tkaniny.
Powiem Wam, że nie jedna tkanina z takimi wzorami miałaby dzisiaj wzięcie. Żałuję, że więcej zdjęć nie zrobiłam, ale to chyba dlatego, że oglądając zapomniałam o aparacie.
Można było też obejrzeć dywany ze słynnej łódzkiej fabryki Dywilan. Pamiętam, że moja mama, która uczyła plastyki i prac ręcznych, załatwiła z tego zakładu dla szkoły wielkie wory resztek wełny. Te resztki nie raz miały po pięć metrów długości. Robiliśmy potem z tego gobeliny, dywaniki, a nawet i swetry. Super była ta wełna, miała świetne kolory, tylko miała jeden feler, bardzo gryzła.
Pamiętacie takie kapy, często leżały na łóżkach, na nich siedziały lalki w falbaniastych sukniach, albo wisiały na ścianach i zasłaniały plamy na ścianach.
Tu była odwzorowana izba w mieszkaniu robotnika. Kiedyś to były zwykłe przedmioty codziennego użytku, teraz to modne gadżety.
Maszyna tkalnicza, robiła straszny hałas.
A to jest ręczna maszyna dziewiarska, na której robiło się swetry. Na takiej maszynie pracowałam w swojej pierwszej pracy. Szybko się na niej robiło, tylko bolały ręce. Najgorzej gdy trafiła się marudna klientka, która do tego miała 150 cm obwodu. Kiedyś mi się taka trafiła, trzy razy przerabiałam jej sweter, i to nie dlatego że był na nią nie dobry, tylko dlatego że ściągacz jej się nie podobał, że pliska była za wąska. Gdybym ją wtedy udusiła, to bym już wyszła na wolność.
I tak, proszę kochanej wycieczki, na prawo beczki, na lewo beczki proszę wycieczki. Dziękuję bardzo za uwagę, mam nadzieję że Was nie zanudziłam. Jeśli nie, to może kiedyś zorganizuję kolejną wycieczkę.
Życzę wszystkim miłego tygodnia i mniejszych upałów, pa