Witam
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, wiem. Ale po zlocie moto musiałam po pierwsze trochę dojść do siebie, po drugie musiałam odszamanić mieszkanie, bo wiecie, chłopaki zostali sami na gospodarstwie. Dobrze, że nie zabrakło im kubków i talerzy. A po trzecie miałam stertę prania, a potem prasowania. No i potem znowu pakowanie i wyjazd do taty na część wakacji. Tak więc teraz przebywam na wsi, wśród pól, łąk, śpiewu ptaków, burzy i wiatru urywającego głowy.
Fakt, pogoda nie nastraja wakacyjnie, wzięliśmy rowery i tylko raz udało nam się jechać na dłuższą wycieczkę.
Oczywiście wzięłam sobie robótki, ale tak mi się chce haftować jak wołu tańczyć. Nie wiem co się dzieje, w nocy nie śpię, zasypiam nad ranem, a w dzień jestem zmęczona. Miałam dzisiaj myć okna w pokojach, to umyłam tylko jedno, w kuchni. W sumie mam do umycia sześć na dole i siedem na górze. Chyba rozdzielę to na dwa pobyty.
Z haftów zrobiłam kolejne ozdobniki do fartuszków kuchennych, tym razem do brązowego materiału.
Wiem, nie są to hafty wielkiego lotu, ale aktualnie tylko do takich się nadaję, łatwe, proste i szybkie.
Oczywiście w między czasie, jak oczy i chęci nie zawodzą, to robię dalej Madonnę. Ciężko idzie, bo przy świetle żarówkowym nie mogę robić, a w ciągu dnia to mam inne zajęcia. No ale trochę przybywa.
Tyle było jakieś dwa tygodnie temu.
Tyle jest teraz, czyli tak jedna czwarta całości.
Tak jak pisałam, wybraliśmy się na razie na jedną wycieczkę rowerową, ale patrząc na to co się dzieje za oknem, to chyba będzie jedyna wycieczka.
Z synkiem Maćkiem nad stawami "Łukomskiego", kiedyś należały do rodziny Łukomskich, którzy mieli też tartak. Na tych stawach w Sobótkę pływało się łodziami, puszczało wianki. Teraz są otoczone siatką, a nad brzegami są prywatne działki, i już kąpać się nie można. Po drugiej stronie drogi jest sztuczny wodospad, kiedyś było tam ślicznie i bajkowo, teraz strach zejść.
W oddali rozciągają się Wzniesienia Łódzkie, są takie miejsca w okół Łodzi gdzie człowiek czuje się jak w górach, no oczywiście nie Tatry, ale jakieś małe Pieniny.
Mamy tez wiatraki , które widać z bardzo daleka.
A niech ktoś spróbuje mnie przejechać. Dobrze, ze to droga techniczna i mniej samochodów jeździ.
No i właściwie to wszystko, chociaż nie, muszę jeszcze coś pokazać. Otóż byliśmy na urodzinach mojego brata i miał bardzo oryginalny tort. A że lubi znaczki pocztowe, to na torcie były właśnie znaczki, ale jakie, "haftowane haftem płaskim"
Teraz to już wszystko, pozdrawiam wakacyjnie, , pa.
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, wiem. Ale po zlocie moto musiałam po pierwsze trochę dojść do siebie, po drugie musiałam odszamanić mieszkanie, bo wiecie, chłopaki zostali sami na gospodarstwie. Dobrze, że nie zabrakło im kubków i talerzy. A po trzecie miałam stertę prania, a potem prasowania. No i potem znowu pakowanie i wyjazd do taty na część wakacji. Tak więc teraz przebywam na wsi, wśród pól, łąk, śpiewu ptaków, burzy i wiatru urywającego głowy.
Fakt, pogoda nie nastraja wakacyjnie, wzięliśmy rowery i tylko raz udało nam się jechać na dłuższą wycieczkę.
Oczywiście wzięłam sobie robótki, ale tak mi się chce haftować jak wołu tańczyć. Nie wiem co się dzieje, w nocy nie śpię, zasypiam nad ranem, a w dzień jestem zmęczona. Miałam dzisiaj myć okna w pokojach, to umyłam tylko jedno, w kuchni. W sumie mam do umycia sześć na dole i siedem na górze. Chyba rozdzielę to na dwa pobyty.
Z haftów zrobiłam kolejne ozdobniki do fartuszków kuchennych, tym razem do brązowego materiału.
Wiem, nie są to hafty wielkiego lotu, ale aktualnie tylko do takich się nadaję, łatwe, proste i szybkie.
Oczywiście w między czasie, jak oczy i chęci nie zawodzą, to robię dalej Madonnę. Ciężko idzie, bo przy świetle żarówkowym nie mogę robić, a w ciągu dnia to mam inne zajęcia. No ale trochę przybywa.
Tyle było jakieś dwa tygodnie temu.
Tyle jest teraz, czyli tak jedna czwarta całości.
Tak jak pisałam, wybraliśmy się na razie na jedną wycieczkę rowerową, ale patrząc na to co się dzieje za oknem, to chyba będzie jedyna wycieczka.
Z synkiem Maćkiem nad stawami "Łukomskiego", kiedyś należały do rodziny Łukomskich, którzy mieli też tartak. Na tych stawach w Sobótkę pływało się łodziami, puszczało wianki. Teraz są otoczone siatką, a nad brzegami są prywatne działki, i już kąpać się nie można. Po drugiej stronie drogi jest sztuczny wodospad, kiedyś było tam ślicznie i bajkowo, teraz strach zejść.
W oddali rozciągają się Wzniesienia Łódzkie, są takie miejsca w okół Łodzi gdzie człowiek czuje się jak w górach, no oczywiście nie Tatry, ale jakieś małe Pieniny.
Mamy tez wiatraki , które widać z bardzo daleka.
A niech ktoś spróbuje mnie przejechać. Dobrze, ze to droga techniczna i mniej samochodów jeździ.
No i właściwie to wszystko, chociaż nie, muszę jeszcze coś pokazać. Otóż byliśmy na urodzinach mojego brata i miał bardzo oryginalny tort. A że lubi znaczki pocztowe, to na torcie były właśnie znaczki, ale jakie, "haftowane haftem płaskim"
Teraz to już wszystko, pozdrawiam wakacyjnie, , pa.
Podziwiam Twoją cierpliwość i talent do haftu. Tort taki bajeczny,że aż szkoda jeść. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTort był pyszny, a 'haftowana" czekolada wylądowała w lodówce :) Dziękuję za miłe słowa.
UsuńPozdrawiam
Kochana nareszcie, myślałam,że zostawił Ciebie Adam na trasie ha ha , gąski super, a tort wymiata pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDusiu, jestem, jestem, nigdzie nie zaginęłam, zresztą ja się nie dam nigdzie zostawić hi hi
UsuńGąski śliczne. Tort super
OdpowiedzUsuńDziękuję Mariolko :)
Usuń- Gąski, gąski do domu.
OdpowiedzUsuń- Boimy się.
- Czego?
- Wilka złego.
NO jak mi się pysk cieszy na widok Twoich gąsek. Proste, a mają moc. Jak Ty Doruś. Jesteś nie-do-zdar-cia!!!!!!!
Eluniu, miłe są Twoje słowa i dają mi moc, której dzisiaj bardzo potrzebuję.
UsuńPozdrawiam
Przeurocze hafciki! Będą wielką ozdobą fartuszków. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana, mam nadzieję, że te fartuszki mi wyjdą :)
UsuńOj dzieje się u Ciebie, dzieje :) Hafciki do fartuszków wyszły super, korzystaj z czystego powietrza i wypoczywaj :)Pozdrowienia dla Ciebie, Rodzinki i ziemi łódzkiej tak bliskiej mojemu sercu :)
OdpowiedzUsuńAgatko, ziemia łódzka bardzo dziękuje a pozdrowienia, choć ta ziemia ostatnio jest bardzo mokra od deszczu. Ja chcę SŁOŃCA !!!!!
UsuńPozdrawiam
Bosh dziewczyno! no kto jak nie Ty mógł rozłożyć się na środku drogi i grzmieć na potencjalnego przejeżdżającego! :) Szalona!
OdpowiedzUsuńGąski są cudowne :) Buziole!
No cóż Aga, szaleństwo to moje drugie imię, hi hi, to jest śmiech mojego syna, bo wie jaka jestem "szalona". Ale asfalty lubię i takie dłuuuuugie drogi w nieznane :)
UsuńBuziaczki :)
Kaczuchy świetnie przyozdobią fartuszki. Tort rewelacyjny. Miłego wypoczynku i to mycie okien to koniecznie rozłóż na kolejne wizyty. Zresztą nie przejmuj się nimi wcale, bo za chwilę te myte i te niemyte wyglądają tak samo. Pozdrawiam M
OdpowiedzUsuńWiesz Marysiu, chyba masz rację z tymi oknami, robota nie h... i trzy dni postoi, tak mówią motórzyści :) A tort był pyszny.
UsuńPozdrawiam :)
A niech śmiałby kto tylko planować Cię rozjechać, to by miał do czynienia z niejedną blogowiczką :)))
OdpowiedzUsuńTort niebanalny!
szalona Kobieta z Ciebie Dorotko!!! Tele tego się dzieje wokół - nic dziwnego, że później spać nie możesz i na hafty sił brakuje :) Tort obłędny!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i wyśpij się w końcu :)))
Piękne te Twoje hafty, a tort oryginalny i z pewnością pyszny. Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńTort wymiata:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń