Witam
Jak dawno już nie pisałam. Ale zaglądałam, podpatrywałam co pięknego robicie i wstyd mi się zrobiło, że ja się lenię. To znaczy nie tak do końca się lenię, bo wykańczam "Hafciarkę", a ona wykańcza mnie :) Do tego przygotowuję haft na prezent ślubny, ale to pokażę jak skończę.
Na majówkę wyjechaliśmy na łono natury, czyli na wieś. Tylko ta wieś chyba nas nie chciała, bo było zimno, mokro i ciemno.Było tak zimno, że poprosiłam tatę aby napalił w piecu od centralnego. I dopiero wtedy można było spokojnie posiedzieć. Trochę hafciłam, trochę pichciłam i dużo jadłam. No bo co robić w taką pogodę, ani na spacer, ani na kije. A teraz wszystko wróciło na stare tory, mąż do pracy, synowie do szkoły, ja do swoich prac.
Na razie nie mam nic nowego do pokazania, ale że jest maj i zaczynają się komunie to chciałabym pokazać jakie zaproszenia robiłam na komunię młodszego syna. Co prawda to było trzy lata temu, ale to był bardzo pamiętny dzień, ponieważ na cztery dni przed komunią dokładnie w dniu dziecka... spaliłam kuchnię. Syn chciał frytki, więc zaczęłam smażyć, no i tak smażyłam, że po ostatniej partii nie wyłączyłam gazu i olej który był w garnku zapalił się. A ja mądra mamusia zamiast przykryć garnek żeby przydusić ogień, wstawiłam garnek do zlewu. No i wyobrażacie sobie co się stało. Jak buchnęło do góry, to cud nad cudy że mnie się nic nie stało, że wyszłam z tego bez żadnej ranki. Bo syn uciekł na dwór. Na szczęście ogień sam zgasł, ale kuchnia była do całkowitego remontu. Jak to mąż zobaczył, od razu wyszedł i pojechał do sklepu po farbę, nawet nie dyskutowałam o kolorze. I tak to było z komunią młodszego syna. Ale wyobraźcie sobie, że nikt nie wyszedł aby zobaczyć co się stało, mimo że ludzie byli w mieszkaniach a ja krzyczałam. Jedynie dzieci pytały mnie czy w czymś pomóc, czy wezwać straż.
Ale ja to mam zawsze jakieś przygody. Bo na komunię starszego syna też miałam przygodę, po prostu pojechałam rodzić, I zamiast siedzieć grzecznie za stołem i się cieszyć gośćmi to ja leżałam w szpitalu z małym przy cycu.
Po drugiej komunii i przygodzie, rodzina zgodnie stwierdziła, że dobrze że nie mam więcej dzieci. Bo przy następnych komuniach może bym puściła cały dom z dymem, albo zalała hi hi.
Ale się rozpisałam, a miałam tylko pokazać hafty
Nie wiem czemu te dwa zdjęcia wkleiły się odwrotnie, jeszcze paru spraw w tym komputerze nie rozkminiam. Co przwda ten pierwszy haft jest nie wykończony, bo to był pierwszy trochę nie udany.. Ten drugi robiłam nitką metalizowaną i powiedziałam, że nigdy więcej. Umęczyłam się jak nigdy, straszne.
Jeszcze mały powrót do świątecznych ozdób. Otóż moja bratanica, która też prowadzi bloga http://iscprzezzycie.blogspot.com/ pierwszy raz robiła jajka szydełkowe i oczywiście zapomniała o swojej cioci, więc dostała małe... co nieco i tak oto zostałam posiadaczką dwóch jajeczek
Jak na pierwszy raz to całkiem fajnie jej to wyszło.
Jeszcze się pochwalę co dostałam do mego ślubnego, abym nie straciła wzroku do końca
Ta lampeczka przyda mi się też do czytania, bo uwielbiam czytać książki. Od pewnego czasu czytam tylko polskich autorów, a dokładniej mówiąc autorki. Uwielbiam książki Małgorzaty Kalicińskiej, z utęsknieniem czekam na jej kolejne książki, a tu nic nowego. Lubię Katarzynę Michalak i jej "Sklepik z niespodzianką". A teraz znalazłam coś dla nas, robótkowo zakręconych.
Książka Anny Mulczyńskiej "Powrót na Staromiejską". Czyta się cudnie i tak jak bym czytała o sobie, czyli o każdej z nas.
Dziewczyna w słusznym wieku, po nie udanym małżeństwie wraca do Polski, gdzie chce zrealizować swoje marzenie o sklepie z przydasiami do robótek. Znajdziemy w tej książce rozczarowanie, smutek ale i miłość i dobry humor. Ja na przykład znalazłam wiele praktycznych porad robótkowych, widać, że autorka zna się na rzeczy.
Gorąco polecam, tylko nie czytajcie przy śniadaniu, bo człowiek nawet nie zauważa ile pochłania kanapek, wiem to z doświadczenia :(
Dziękuję za wszystkie komentarze i za to że zaglądacie do mnie, dodaje mi to skrzydeł :)
I tym książkowym i skrzydlatym akcentem żegnam się, pa, miłej lektury.
Jak dawno już nie pisałam. Ale zaglądałam, podpatrywałam co pięknego robicie i wstyd mi się zrobiło, że ja się lenię. To znaczy nie tak do końca się lenię, bo wykańczam "Hafciarkę", a ona wykańcza mnie :) Do tego przygotowuję haft na prezent ślubny, ale to pokażę jak skończę.
Na majówkę wyjechaliśmy na łono natury, czyli na wieś. Tylko ta wieś chyba nas nie chciała, bo było zimno, mokro i ciemno.Było tak zimno, że poprosiłam tatę aby napalił w piecu od centralnego. I dopiero wtedy można było spokojnie posiedzieć. Trochę hafciłam, trochę pichciłam i dużo jadłam. No bo co robić w taką pogodę, ani na spacer, ani na kije. A teraz wszystko wróciło na stare tory, mąż do pracy, synowie do szkoły, ja do swoich prac.
Na razie nie mam nic nowego do pokazania, ale że jest maj i zaczynają się komunie to chciałabym pokazać jakie zaproszenia robiłam na komunię młodszego syna. Co prawda to było trzy lata temu, ale to był bardzo pamiętny dzień, ponieważ na cztery dni przed komunią dokładnie w dniu dziecka... spaliłam kuchnię. Syn chciał frytki, więc zaczęłam smażyć, no i tak smażyłam, że po ostatniej partii nie wyłączyłam gazu i olej który był w garnku zapalił się. A ja mądra mamusia zamiast przykryć garnek żeby przydusić ogień, wstawiłam garnek do zlewu. No i wyobrażacie sobie co się stało. Jak buchnęło do góry, to cud nad cudy że mnie się nic nie stało, że wyszłam z tego bez żadnej ranki. Bo syn uciekł na dwór. Na szczęście ogień sam zgasł, ale kuchnia była do całkowitego remontu. Jak to mąż zobaczył, od razu wyszedł i pojechał do sklepu po farbę, nawet nie dyskutowałam o kolorze. I tak to było z komunią młodszego syna. Ale wyobraźcie sobie, że nikt nie wyszedł aby zobaczyć co się stało, mimo że ludzie byli w mieszkaniach a ja krzyczałam. Jedynie dzieci pytały mnie czy w czymś pomóc, czy wezwać straż.
Ale ja to mam zawsze jakieś przygody. Bo na komunię starszego syna też miałam przygodę, po prostu pojechałam rodzić, I zamiast siedzieć grzecznie za stołem i się cieszyć gośćmi to ja leżałam w szpitalu z małym przy cycu.
Po drugiej komunii i przygodzie, rodzina zgodnie stwierdziła, że dobrze że nie mam więcej dzieci. Bo przy następnych komuniach może bym puściła cały dom z dymem, albo zalała hi hi.
Ale się rozpisałam, a miałam tylko pokazać hafty
Nie wiem czemu te dwa zdjęcia wkleiły się odwrotnie, jeszcze paru spraw w tym komputerze nie rozkminiam. Co przwda ten pierwszy haft jest nie wykończony, bo to był pierwszy trochę nie udany.. Ten drugi robiłam nitką metalizowaną i powiedziałam, że nigdy więcej. Umęczyłam się jak nigdy, straszne.
Jeszcze mały powrót do świątecznych ozdób. Otóż moja bratanica, która też prowadzi bloga http://iscprzezzycie.blogspot.com/ pierwszy raz robiła jajka szydełkowe i oczywiście zapomniała o swojej cioci, więc dostała małe... co nieco i tak oto zostałam posiadaczką dwóch jajeczek
Jak na pierwszy raz to całkiem fajnie jej to wyszło.
Jeszcze się pochwalę co dostałam do mego ślubnego, abym nie straciła wzroku do końca
Ta lampeczka przyda mi się też do czytania, bo uwielbiam czytać książki. Od pewnego czasu czytam tylko polskich autorów, a dokładniej mówiąc autorki. Uwielbiam książki Małgorzaty Kalicińskiej, z utęsknieniem czekam na jej kolejne książki, a tu nic nowego. Lubię Katarzynę Michalak i jej "Sklepik z niespodzianką". A teraz znalazłam coś dla nas, robótkowo zakręconych.
Książka Anny Mulczyńskiej "Powrót na Staromiejską". Czyta się cudnie i tak jak bym czytała o sobie, czyli o każdej z nas.
Dziewczyna w słusznym wieku, po nie udanym małżeństwie wraca do Polski, gdzie chce zrealizować swoje marzenie o sklepie z przydasiami do robótek. Znajdziemy w tej książce rozczarowanie, smutek ale i miłość i dobry humor. Ja na przykład znalazłam wiele praktycznych porad robótkowych, widać, że autorka zna się na rzeczy.
Gorąco polecam, tylko nie czytajcie przy śniadaniu, bo człowiek nawet nie zauważa ile pochłania kanapek, wiem to z doświadczenia :(
Dziękuję za wszystkie komentarze i za to że zaglądacie do mnie, dodaje mi to skrzydeł :)
I tym książkowym i skrzydlatym akcentem żegnam się, pa, miłej lektury.
No popatrz jak umiesz zmobilizować ;) jaja niedoskonałe w swojej doskonałości :) ale i tak je uwielbiam
OdpowiedzUsuńZmobilizować? Nakrzyczeć! I mam :)
UsuńWięc mieszkasz na " pustyni" współczuję Ci takich sąsiadów , a hafty przeurocze i bratanica też nie daje się pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDobrze to określiłaś Danusiu, blokowisko to jedna wielka "pustynia". Jak ja marzę o własnym domku, gdzie jest - sąsiad, płot, ogród, ogród, ogród, dom, ogród, ogród, ogród, płot, sąsiad. Pozdrawiam.
UsuńHaftowane karteczki bardzo ładne. Taka lampka też by mi się przydała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Dziękuję Teresko, przy słabym wzroku lampka jest bezcenna.
UsuńSuperb embroidery,beautiful crocheted eggs!!!
OdpowiedzUsuńHave a nice evening,greetings.
Thanks a lot. Greetings Dora.
UsuńFaktycznie przygody miałaś. Najważniejszy pozytywny koniec.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Całe szczęście, że się dobrze skończyło, bo uwierz mi, wyglądało to fatalnie.
UsuńOch, to miałaś przeboje i to akurat na komuniach!
OdpowiedzUsuńKarteczki śliczne porobiłaś.
Fajny sprzęt dostałaś. Widać, że dobry to i mąż wie, co dla Ciebie dobre :)
Pozdrawiam :)
Dzięki Renko, a mężów nie można za bardzo chwalić, ale powiem na ucho, że jest spoko.
UsuńOj ta książka za mną chodzi.... Trzeba sobie ją z Polski sprowadzić bo pęknę z zazdrości że Wy macie a ja nie :)
OdpowiedzUsuńNo to jak chodzi, to Kasiu koniecznie musisz ją zdobyć. A co najbardziej lubisz czytać?
UsuńWspółczuję takich "znieczulonych" sąsiadów, ale z drugiej strony lepiej tak niż gdyby mieli wchodzić na głowę ;-) Trzeba zawsze szukać dobrych stron :-)
OdpowiedzUsuńJajeczka piękne, nie do wiary, że to pierwsza praca, także duże brawa.
Przeboje z komuniami rzeczywiście wyjątkowe, jest co wspominać za to ;-)
Teraz to I Komunie jak wesele, stawki w restauracjach też jak na wesele i prezenty $ podobne... szaleństwo to, co się dzieje. Aż jestem przerażona Komuniamii swoich córek - dobrze, że jeszcze trochę czasu...
Pozdrawiam
Ja już na szczęście jestem po komuniach, teraz tylko czekać na wesela. Z młodszym to jeszcze potrwa, ale starszy, to tylko patrzeć. Chyba zaczniemy zbierać butelki rozmownej do wersalki :) Takie to życie...A ceny, masz rację sami nie wiedzą ile brać. Kupowałam skarpetki do garnituru, z napisem "komunijne" kosztowały więcej. Normalnie obłęd.
Usuńten kolorowy komunijny wzorek najbardziej mi sie podoba
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w odwiedziny :) Pozdrawiam
Mnie się też podoba i fajnie się go haftowało.
UsuńJejku co za historie nam opowiedziałaś;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak to już jest, przy mnie psują się kasy, wagi. Taka karma czy co? :)
UsuńO matko, jakie przygody! Dobrze, że nic ci się wtedy nie stało. Kartki piękne, szczególnie te złote.:) Do książki właśnie się zabieram, Ania kiedyś na blogu zamieściła fragment, który bardzo mnie zaciekawił.:)
OdpowiedzUsuńJak teraz myślę o tym, to wiem że miałam więcej szczęścia niż rozumu, też się cieszę, że wyszłam z tego cało. A książkę bardzo polecam, mam nadzieję że po przeczytaniu podzielisz się opinią. Pozdrawiam
UsuńZdolną masz bratanicę, a Twoje karteczki pięknie się prezentują!, Jednak takich przygód jak ta z ogniem nie życzę, za to życzę udanego tygodnia i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Danielo. od tamtej pory staram się ogień rozpalać tylko na działce jako ognisko, a nie w domu :) Pozdrawiam
UsuńPiękna "Hafciareczka", chociaż na pozostałych pracach też warto oko zawiesić:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już czytałam, rzeczywiście bardzo dobra, o ile ktoś lubi takie klimaty i polskich autorów ( niestety dużo osób nie lubi polskiej literatury ).
Pozdrawiam serdecznie